Lato we Włoszech, Najpiękniejsza w Londynie
Harlequin
Wysyłka:
Niedostępna
Sugerowana cena
Nasza cena
10,03 PLN
Oszczędzasz 41%
Najniższa cena w ciągu ostatnich 30 dni: 0,00 zł
O książce Gina nie widziała Lanza di Cosimo dziesięć lat. Wtedy pracowała jako kelnerka w jednej z jego restauracji i przeżyli gorący romans. Lanzo odszedł, ale ponieważ był jej pierwszą miłością, to wspomina ona same dobre rzeczy. Teraz jednak nie jest już beztroską dziewczyną. Ma za sobą nieudane małżeństwo i niełatwo jej znów zaufać mężczyźnie. Nawet jeśli jest to dawny ukochany Lanzo. Właściciel agencji nieruchomości Steel Landry poszukuje dekoratora wnętrz. Na rozmowę przychodzi Toni. Jest młodą wdową z dwójką dzieci i długami męża do spłacenia. Robi na Steelu piorunujące wrażenie i natychmiast dostaje pracę. Steel dopiero potem uświadamia sobie, w jak trudnej sytuacji się znalazł: nigdy nie uznawał łączenia uczuć z pracą, a Toni zupełnie zawróciła mu w głowie. Fragment książki Gina zastanawiała się, czy każda kobieta do końca życia pamięta pierwszego kochanka. Z całą pewnością nie jej jednej serce szybciej biło na widok mężczyzny, w którym wiele lat temu zakochała się do szaleństwa. To musiał być Lanzo. To on stał po drugiej stronie zatłoczonego pomieszczenia. Rozpoznała go bez trudu, choć ich przelotny romans skończył się dekadę wcześniej. Lanza nadal uważano za jednego z najatrakcyjniejszych kawalerów do wzięcia w całej Europie, jego zdjęcia regularnie pojawiały się w plotkarskich czasopismach. Rzucał się w oczy wszędzie, gdziekolwiek się zjawił. Nie mogła oderwać od niego wzroku, zupełnie jak wtedy, gdy miała osiemnaście lat i była zakochana po uszy. Zastanawiała się, czy wyczuł na sobie jej uważne spojrzenie, gdy nagle obejrzał się. Przez kilka sekund patrzyli na siebie w milczeniu, aż Gina w końcu odwróciła wzrok, pozorując zainteresowanie innymi uczestnikami przyjęcia. Spokojne wody Poole Harbour na południowym wybrzeżu Anglii na jeden weekend zamieniły się w hałaśliwy tor wyścigowy potężnych motorówek. Imponujące maszyny przez cały dzień ścigały się na falach, osiągając rekordowe prędkości, lecz wraz z nastaniem wieczoru silniki umilkły, a wspaniałe łodzie zacumowano przy nabrzeżu. Gina nie mogła nie zauważyć, że ten niebezpieczny sport przyciąga wyjątkowo atrakcyjnych ludzi. Po sali kręciły się hostessy, podobne do siebie, ubrane w mini, opalone blondynki z nienaturalnie wielkimi biustami, i zabawiały smagłych, hałaśliwych kierowców i mechaników. Gina nie mogła zrozumieć, dlaczego ludzie narażają życie dla zabawy i między innymi dlatego zupełnie nie interesowała się wyścigami. Na imprezie czuła się nieswojo, a przyszła tylko dlatego, że Alex, jej kolega z liceum, niedawno objął funkcję menedżera ekskluzywnej restauracji Di Cosimo i ją zaprosił. Twierdził, że przyda mu się moralne wsparcie podczas pierwszej dużej imprezy, tymczasem okazało się, że to Gina potrzebuje pomocy. Trzęsły jej się kolana i miała zawroty głowy, całkiem jakby była wstawiona, choć wypiła zaledwie jeden kieliszek szampana. Zareagowała tak na widok Lanza. Nie sądziła, że nadal interesuje się wyścigami łodzi motorowych, więc nie mogła wiedzieć o jego obecności na imprezie. Co prawda, był właścicielem restauracji, lecz przecież mnóstwo lokali na całym świecie należało do sieci Di Cosimo. Nie można było przewidzieć, że Lanzo będzie bawił w Poole. Choć Lanzo di Cosimo miał dobrze po trzydziestce, ze swoją oliwkowozłocistą skórą i kruczoczarnymi włosami bez śladu siwizny prezentował się jak jeden z niewiarygodnie przystojnych modeli na rozkładówkach magazynów z modą. Wysoki i muskularny, ubrany był w szyte na miarę spodnie i białą koszulę z tak cienkiego jedwabiu, że Gina dostrzegła mięśnie brzucha. Odetchnęła głęboko i przeszło jej przez myśl, że reaguje nie tylko na jego wygląd. Lanzo miał w sobie zmysłowy magnetyzm, który przykuwał uwagę niemal wszystkich kobiet, bez względu na wiek. Nie dało się przejść obok niego obojętnie. Dziewczyny otaczały go szczelnym wianuszkiem, nawet nie próbując ukrywać fascynacji jego osobą. Był miliarderem i playboyem, którego namiętność do niebezpiecznych sportów szła w parze ze słabością do długonogich blondynek. Te zmieniał jak rękawiczki i Gina nigdy nie mogła zrozumieć, co takiego dostrzegł w niej dziesięć lat temu. Przecież była tylko przeciętną brunetką, choć jako osiemnastolatka ani przez chwilę nie powątpiewała w szczerość i głębię uczucia Lanza. Dopiero z czasem uświadomiła sobie, że jej zauroczenie było żenująco szczenięce i niedojrzałe. Nawet nie musiał się zbytnio wysilać, aby wskoczyła mu do łóżka. Na własną prośbę stała się dla niego wygodną dziewczyną na lato w Poole. Nie chciał łamać jej serca. Cała wina za to, co się wtedy zdarzyło, spoczywała na niej. Minęło jednak dużo czasu, Gina dorosła emocjonalnie i przestała rozpamiętywać pierwszą miłość. Nie była już naiwną dziewczyną, której Lanzo zawrócił w głowie. Korciło ją, by zerknąć na niego raz jeszcze, ale opanowała się i powoli podeszła do okien ciągnących się przez całą długość restauracji. Zamiast gapić się na dawnego kochanka, postanowiła w spokoju kontemplować nadmorski krajobraz. Lanzo nieco się przesunął, żeby nadal widzieć kobietę w niebieskiej sukience. Rozpoznał ją, lecz nie był w stanie przypomnieć sobie, gdzie i kiedy się spotkali. Teraz, gdy odwróciła się do niego plecami, podziwiał jej lśniące, bardzo długie włosy. Nie mogłaby bardziej różnić się od blond fanek, które zawsze kręciły się na organizowanych z okazji zakończenia wyścigów imprezach. Młoda modelka stojąca nieopodal najwyraźniej zauważyła rozkojarzenie Lanza, gdyż przysunęła się bliżej i przywarła do niego całym ciałem. Zmarszczył brwi i pomyślał, że dziewczyna jest naprawdę bardzo młoda i znacznie lepiej prezentowałaby się bez grubej warstwy makijażu na niemal dziecięcej buzi. W krótkiej mini i na niedorzecznie wysokich obcasach kojarzyła mu się z nowo narodzoną żyrafą kołyszącą się na patykowatych kończynach i trzepoczącą długimi rzęsami. Zainteresowanie w jej oczach było oczywiste. Wiedział, że mógłby ją mieć, gdyby tylko skinął palcem, i pewnie kiedyś uległby pokusie. Teraz jednak nie był już naładowanym testosteronem dwudziestolatkiem i przestał zwracać uwagę na dziewczyny, które dopiero co skończyły liceum. - Gratuluję wygranej - odezwała się blondynka lekko zadyszanym głosem. - Wyścigi łodzi motorowych są strasznie fajne. Jak szybko pływasz? - Łódź rozpędza się do stu sześćdziesięciu kilometrów na godzinę - odparł, starając się ukryć zniecierpliwienie. - Jejku! - Uśmiechnęła się szeroko. - Ale bym chciała tak sobie popływać. Lanzo wzdrygnął się na myśl o tym, że miałby zabierać kogoś na wycieczkę swoją ukochaną maszyną. Wart milion funtów "Sokół" był jedną z najnowocześniejszych łodzi wyścigowych na świecie. - Łodzie wyścigowe nie są idealne na wycieczki. Buduje się je do bicia rekordów prędkości, a nie dla wygody pasażerów - objaśnił. - Lepiej będziesz się bawiła na statku. Pogadam z kumplem, załatwi ci miejsce na wycieczkowcu - mruknął, a następnie delikatnie, lecz stanowczo zdjął dłoń dziewczyny ze swojego ramienia i odszedł. Gina patrzyła na promienie zachodzącego słońca, które odbijały się od fal, rozjaśniając wierzchołki drzew na wyspie Brownsea. Doszła do wniosku, że przyjemnie jest wrócić do domu. Przez ostatnie dziesięć lat niemal przez cały czas tkwiła w Londynie i ciężko pracowała, więc zdążyła zapomnieć, jak cudowny spokój panuje na wybrzeżu. Niestety, rozmyślania o domu nie działały na nią kojąco. Co prawda była właścicielką nowoczesnego mieszkania z widokiem na morze, ale straciła pracę w miejscowej firmie i nie dawała sobie rady ze spłatą długu hipotecznego. Sytuacja była przerażająco podobna do tej z Londynu, kiedy Gina musiała spłacać raty kredytu i czynsz za dom, który kupiła razem z Simonem. Niestety, Simon stracił pracę, a jej dochody nie wystarczały im na wszystkie wydatki. Odeszła od Simona i dom został sprzedany, ona jednak nie zobaczyła z tego ani grosza, gdyż cała suma poszła na uregulowanie zadłużenia. Nie miała oszczędności, dlatego wzięła gigantyczny kredyt pod zastaw mieszkania w Poole, by je wykupić. Teraz jednak coraz poważniej zastanawiała się nad jego sprzedażą, zanim bank zdoła przejąć je na własność. Jej życie nie układało się tak, jak to sobie zaplanowała. Sądziła, że po kilku latach pracy zawodowej wyjdzie za mąż i urodzi dwoje dzieci, chłopca o imieniu Matthew i dziewczynkę o imieniu Charlotte. Owszem, popracowała zawodowo i poślubiła Simona, ale okazało się, że dzieci nie rodzą się na zawołanie, nawet jeśli bardzo się tego pragnie, a małżeństwa nie zawsze trwają wiecznie. Odruchowo dotknęła dłonią długiej cienkiej blizny na policzku, która ciągnęła się przez szyję aż do ramienia. Nigdy nie przypuszczała, że w wieku dwudziestu ośmiu lat będzie bezrobotną i zapewne bezpłodną rozwódką. Jej wielki życiowy plan legł w gruzach, a jakby tego było mało, wkrótce miała stracić ukochane mieszkanie. Zatopiona w myślach, omal nie podskoczyła, gdy tuż przy jej uchu rozległ się męski głos. - I jak impreza? - spytał Alex. - Myślisz, że wybór kanapek jest wystarczający? Powiedziałem szefowi kuchni, żeby przygotował dwanaście rodzajów, w tym trzy opcje wegetariańskie. - Przyjęcie jest świetne - zapewniła Gina. - Nie zamartwiaj się tak, jeszcze zdążysz osiwieć. Alex zaśmiał się ze skruchą. - Czuję, że przybyło mi siwizny, odkąd zostałem tutaj menedżerem - westchnął. - Lanzo di Cosimo ma wysokie oczekiwania i wszystkie jego restauracje muszą być doskonałe. To ważne, żebym dzisiaj zrobił na nim dobre wrażenie. - Moim zdaniem radzisz sobie rewelacyjnie. Wszystko jest na najwyższym poziomie, a goście wydają się zachwyceni. - Gina umilkła i dopiero po chwili dodała z pozorną obojętnością: - Nie wiedziałam, że zjawi się tu sam właściciel Di Cosimo Holdings. - Och, Lanzo przyjeżdża do Poole dwa albo trzy razy w roku. Gdybyś nas częściej odwiedzała zamiast imprezować w stolicy, z pewnością wpadłabyś na niego. Przyjeżdża głównie na wyścigi, ale jakiś rok temu kupił sobie niesamowity dom na Sandbanks. - Alex uśmiechnął się od ucha do ucha. - Aż trudno uwierzyć, że działka piasku w Dorset jest teraz jednym z najdroższych miejsc na świecie. - Nagle zamarł. - O wilku mowa. Gina spojrzała w tym samym kierunku i zobaczyła, że Lanzo idzie prosto do nich. Jej serce zabiło równie mocno jak za dawnych lat, kiedy zatrudniła się na całe lato jako kelnerka w tej restauracji. Miał hipnotyzujące spojrzenie, zapewne z powodu niezwykłego koloru oczu. Przy tak ciemnych włosach powinien mieć brązowe tęczówki, tymczasem były intensywnie zielone. Gina pomyślała, że czas dokonał rzeczy niemożliwej i poprawił to, co doskonałe. W wieku dwudziestu pięciu lat Lanzo był eleganckim, niewiarygodnie przystojnym mężczyzną o lekko łobuzerskim wyglądzie. Dziesięć lat później, dzięki wystającym kościom policzkowym, pełnym wargom i zmysłowemu spojrzeniu wyglądał seksownie i niezwykle interesująco. Dawno temu trzymał ją w ramionach, a ona była pewna, że jest stworzony tylko dla niej. Inni mężczyźni w ogóle się nie liczyli. Od tamtego czasu wiele się zdarzyło. Wyrwała się z patologicznego, opartego na przemocy związku i uświadomiła sobie, że jest silna i potrafi zająć się sobą. Przez jeden szalony moment pragnęła jednak, aby Lanzo znowu przyciągnął ją do siebie, otoczył opieką i sprawił, by poczuła się uwielbiana, tak jak dawniej. Niestety, tak naprawdę nigdy jej nie uwielbiał. To była tylko iluzja, idiotyczne marzenie na jawie, i jak wszystkie marzenia, tak i to okazało się płonne. - Impreza jest znakomita, Alex. - Lanzo popatrzył z uznaniem na menedżera restauracji. - Jedzenie smakuje gościom, mnie zresztą też. Alex wyraźnie się odprężył. - Dzięki. Cieszę się, że wszystko gra. - Nagle uświadomił sobie, że uwaga Lanza skupia się na kimś innym. - Pozwól, że cię przedstawię mojej dobrej przyjaciółce, Ginevrze Bailey. - Ginevra. To włoskie imię - zauważył Lanzo cicho. Zaintrygowało go, że Gina z wyraźną niechęcią podała mu rękę. Jej palce lekko zadrżały, gdy je ściskał. Miała miękką, jasną skórę, wyraźnie kontrastującą z jego śniadą opalenizną. Pod wpływem impulsu uniósł jej dłoń i przycisnął do ust. Gina szeroko otworzyła oczy i wyszarpnęła rękę z uścisku. Poczuła się tak, jakby poraził ją prąd. Z wysiłkiem przełknęła ślinę, usiłując zachować trzeźwość umysłu. - Moja babcia pochodziła z Włoch, mam imię po niej - wyjaśniła chłodno. Na szczęście lata pracy dla bardzo wymagającego prezesa dużej sieci domów towarowych sprawiły, że stała się specjalistką od ukrywania myśli. Nikt nie wpadłby na to, że bliskość Lanza wywołała u niej przyspieszone bicie serca. Jego zielone oczy zalśniły, więc szybko odwróciła wzrok. Czuła, że jest nią zainteresowany, ale nie miała zamiaru przypominać mu, że kiedyś, dawno temu, byli kochankami. Dziesięć lat to szmat czasu. Lanzo z pewnością zdążył zaliczyć całe tabuny kobiet. Dobrze, że jej nie rozpoznał. Dzięki temu miała szansę uniknąć upokorzenia. Najprawdopodobniej nie poświęcił jej ani jednej myśli, odkąd pod koniec tamtego lata oświadczył, że wraca do domu, i na dobre znikł z jej życia. Lanzo zmrużył oczy, wpatrując się w Ginevrę Bailey. Kogoś mu przypominała, ale wspomnienie było niezwykle ulotne. Przyjrzał się uważnie jej sylwetce. Miała figurę jak klepsydra, a jej uroda nie pozostawiała nic do życzenia. Lubił takie idealnie owalne twarze, skórę gładką jak porcelana i ciemnobłękitne oczy. Jak przez mgłę przypominał sobie, że jedna z jego dziewczyn miała odcień tęczówek o barwie oceanu. Wspomnienie ciągle mu jednak umykało, w niesłychanie irytujący sposób. Może Ginevra Bailey po prostu kojarzyła mu się z którąś z dawnych kochanek? Nie zdołałby ich spamiętać, nawet gdyby bardzo tego pragnął. Alex drgnął, a wtedy Lanzo uświadomił sobie, że ciągle gapi się na piękną brunetkę. Miał ogromną ochotę dotknąć jej długich, kasztanowych włosów. Ta reakcja była tym dziwniejsza, że gustował w wysokich, chudych blondynkach. - Mam nadzieję, że się dobrze bawisz, Ginevro - powiedział. - Jesteś fanką wyścigów łodzi motorowych? - Nie. Nigdy nie pociągały mnie niebezpieczne sporty - odparła krótko. Najwyraźniej zabrzmiało to oschlej, niż powinno, bo Alex uznał za stosowne interweniować. - Gina jest odpowiedzialna za ukwiecenie sali - wyjaśnił pospiesznie. - Bukiety na stołach są piękne, prawda? - W rzeczy samej. - Lanzo rzucił okiem na kompozycję białych i czerwonych róż otoczonych wstęgą bluszczu. - Zatem jesteś florystyką. Gino? - To tylko hobby - wyjaśniła. Swego czasu Simon nakłonił ją do zapisania się na drogi kurs florystyki, a także na jeszcze droższe zajęcia z kuchni francuskiej, żeby była doskonałą gospodynią podczas jego biznesowych kolacji. Ostatnio miała niewielki pożytek ze swoich umiejętności kulinarnych. Najczęściej wrzucała do mikrofalówki gotowe dania. Z prawdziwą przyjemnością jednak przyszykowała kompozycje kwiatowe na przyjęcie. - Firma florystyczna, w której zamówiłem kwiaty, musiała się wycofać z powodu choroby personelu - wyjaśnił Alex. - Na szczęście Gina zaproponowała, że sama udekoruje stoły. - Umilkł, gdy dostrzegł, że jeden z kelnerów przyzywa go rozpaczliwymi gestami. - Wygląda na to, że w kuchni doszło do jakiegoś kryzysu. Wybaczcie, obowiązki wzywają. Gina powiodła za nim wzrokiem, gdy przepychał się przez tłum gości. Została sama z Lanzem. Oczywiście, tak naprawdę nie byli sami, bo w restauracji roiło się od ludzi, dlaczego więc tak się niepokoiła? Każda kobieta pamięta swojego pierwszego kochanka, powtórzyła sobie w myślach. Jej reakcja na Lanza była naturalna, przecież ujrzała twarz z przeszłości. W głębi duszy czuła jednak, że chodzi o coś więcej. Przed małżeństwem spotykała się z kilkoma mężczyznami, lecz nikt, nawet Simon w najlepszym okresie ich związku, nie budził w niej tak dojmującego pragnienia. Pożądała Lanza ze zdumiewającą intensywnością, tak jak dawniej, a może nawet bardziej. Lanzo był dla niej kimś wyjątkowym. Choć ich romans nie trwał długo, sama świadomość, że mężczyzna tego pokroju - bogaty playboy, który mógł mieć każdą kobietę - pożądał właśnie jej, dała Ginie pewność siebie. Dzięki Lanzowi zmieniła się z nieśmiałej nastolatki w pełną wiary we własne siły kobietę, która zrobiła karierę i wpadła w oko odnoszącemu same sukcesy bankowcowi. Niestety, ten sam bankowiec odebrał jej przekonanie o własnej wartości. Przez nieudane małżeństwo Gina przestała wierzyć ludziom. Było jej głupio, że nie uświadomiła sobie wcześniej, jaki naprawdę jest Simon pod swoją czarującą powierzchownością. Nie potrafiła go przejrzeć i teraz czuła się bezbronna. W tej samej chwili podszedł do niej kelner i ponownie napełnił jej kieliszek. Na przyjęciach zwykle poprzestawała na jednym drinku. Zbyt dobrze zapadły jej w pamięć imprezy, na których Simon upijał się i żenował otoczenie. Dziś jednak była wdzięczna, że może oderwać myśli od przytłaczającej bliskości Lanza, więc po odejściu kelnera pospiesznie wypiła łyk szampana. - Czyli nie lubisz łodzi motorowych - mruknął Lanzo. - A w ogóle lubisz jakieś sporty wodne? - W dzieciństwie żeglowałam w zatoce. Pływanie jachtem bardziej relaksuje niż prucie przez wodę z idiotyczną prędkością - oznajmiła. - Ale nie wyzwala tyle adrenaliny. - Jego oczy rozbłysły. - Mieszkasz niedaleko? - Tak, urodziłam się tutaj. Jestem czwartym pokoleniem Baileyów urodzonych w Poole, i chyba ostatnim, bo nie mam braci, którzy mogliby przekazać dzieciom nazwisko. - Wiedziała, że trajkocze, ale lepsze to niż niezręczna cisza. Odetchnęła głęboko. - Długo zabawi pan w Poole? - Mów mi po imieniu - poprawił ją natychmiast. - Niestety, niezbyt długo. Mam inne zobowiązania zawodowe, ale liczę na to, że wkrótce tu wrócę. - Przyjrzał się uważnie jej zarumienionej twarzy i uśmiechnął się. - Może nawet szybciej, niż planowałem - dodał. Zobaczył, że jej źrenice się rozszerzają i zrobiło mu się gorąco. Intrygowała go od chwili, gdy ujrzał ją na drugim końcu sali, i uświadomił sobie, że go obserwuje. Gina zastanawiała się, czy każda kobieta do końca życia pamięta pierwszego kochanka. Z całą pewnością nie jej jednej serce szybciej biło na widok mężczyzny, w którym wiele lat temu zakochała się do szaleństwa. To musiał być Lanzo. To on stał po drugiej stronie zatłoczonego pomieszczenia. Rozpoznała go bez trudu, choć ich przelotny romans skończył się dekadę wcześniej. Lanza nadal uważano za jednego z najatrakcyjniejszych kawalerów do wzięcia w całej Europie, jego zdjęcia regularnie pojawiały się w plotkarskich czasopismach. Rzucał się w oczy wszędzie, gdziekolwiek się zjawił. Nie mogła oderwać od niego wzroku, zupełnie jak wtedy, gdy miała osiemnaście lat i była zakochana po uszy. Zastanawiała się, czy wyczuł na sobie jej uważne spojrzenie, gdy nagle obejrzał się. Przez kilka sekund patrzyli na siebie w milczeniu, aż Gina w końcu odwróciła wzrok, pozorując zainteresowanie innymi uczestnikami przyjęcia.
Szczegóły
Autor: Chantelle Shaw, Helen Brooks
Wydawnictwo: Harlequin
ISBN: 9788323893974
Rok wydania: 2013
Ilość stron: 314
Format: 10,5x17 cm
Oprawa: broszurowa
Recenzje
Klienci, którzy kupili oglądany produkt kupili także:
Karnet ślubny
Artnuvo
Karnet ślubny
Artnuvo
Karnet ślubny
Artnuvo
Lekarz z telewizji
Harlequin
Zdobywcy Grand Prix, Noc w Nowym Jorku
Harlequin
Przystanek w Madrycie
Harlequin
Świąteczne przyjęcie
Harlequin
Rzeka przeznaczenia
Akurat
Meryl Streep o sobie
Axis Mundi